Hejka!
Jak obiecałam, przychodzę do Was z oceną jednego z pierwszych filmów, w którym występowała nasza Kathrine McNamara, czyli serialowa Clary. Dziś pod lupę weźmiemy Więźnia Labiryntu.
Miał być to post o samej Kat, jednak tam mało się tam przewijała, że założyłam nową serię pt. Podobne filmy, czyli fantasy i wątek miłosny, którego jednak za dużo tym razem nie ma.
Miał być to post o samej Kat, jednak tam mało się tam przewijała, że założyłam nową serię pt. Podobne filmy, czyli fantasy i wątek miłosny, którego jednak za dużo tym razem nie ma.
WIĘCEJ W ROZWINIĘCIU!
Seria filmów Więzień Labiryntu, to ekranizacja trylogii książek James'a Dashner'a. W przeciwieństwie do filmu Akademia Vampirów, który ciężko jest znaleźć w internecie, z Więźniem nie ma takiego problemu, więc nie będę dawać Wam linku.
Powiem tak, jakieś dwie minuty temu skończyłam oglądać pierwszą część i od razu zaczęłam drugą, czyli Próby Ognia.
Opis filmu:
Nastoletni Thomas zostaje uwięziony w tajemniczym labiryncie,
z którego próbuje się wydostać.
Opis książki (jest dłuższy i jednak lepiej wprowadza):
"Więzień labiryntu" to pełna akcji i nieustającego napięcia książka, która chwyci czytelnika za gardło, i nie puści aż do ostatniej strony, ponieważ każde wejście do Labiryntu może stać się przepustką do koszmaru, i walką na śmierć i życie...
Kiedy Thomas budzi się w ciemnej windzie, jedyną rzeczą jaką pamięta jest jego imię. Kiedy drzwi się otwierają jego oczom ukazuje się grupa nastoletnich chłopców, która wita go w Strefie – otwartej przestrzeni otoczonej wielkimi murami, która znajduje się w samym centrum wielkiego i przerażającego labiryntu.
Podobnie jak Thomas, żaden z mieszkańców Strefy nie wie z jakiego powodu się tu znalazł i kto ich tu zesłał. Czują jednak, że ich obecność nie jest przypadkowa i każdego ranka próbują znaleźć odpowiedź, przemierzając korytarze otaczającego ich labiryntu. Jednak ta droga nie jest łatwa, bowiem labirynt skrywa swoje okrutne tajemnice.
Kiedy następnego dnia po Thomasie windą do Strefy po raz pierwszy zostaje dostarczona dziewczyna przynosząc tajemniczą wiadomość, wszyscy Streferzy zdają sobie sprawę, że od tej pory nic nie będzie już takie jak było. Thomas podświadomie czuje, że to właśnie on i dziewczyna są kluczem do rozwiązania zagadki Labiryntu i znalezienia wyjścia. Ale z każdą chwilą czasu na to jest coraz mniej, a pytań wciąż więcej.
Dlaczego w ogóle znaleźli się w Strefie?
Jaka jest ich rola?
Kim są Stwórcy, którzy sprawują nad nimi kontrolę?
Czym jest labirynt i czy można znaleźć z niego wyjście?
Jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić i czy są na to gotowi?
Szansa jest tylko jedna:
Znajdź wyjście albo giń.
Co sądzę o filmie?
Uważam, że pierwsza część filmu jest bardzo udana, efekty specjalne podobały mi się, a aktorzy okazali się bardzo dobrzy w swojej roli. Mam to do siebie, że zazwyczaj główni bohaterowie mnie denerwują: Uratujmy świat! A tak naprawdę chcą sobie uratować tyłek, czy bliskich, nie zważając na innych. Tak, Clarisso, ty mój drogi, uparty rudzielcu, to komentarz do twojego zachowania w pierwszym sezonie. Wracając. Teraz tak tego nie odebrałam, postać Tomasa, którego gra Dylan O'Brien, bardzo mi się spodobała, tym bardziej jego więź z pewnym małym chłopcem. Wszystkich traktował tak samo i był gotów się poświęcić na starcie. Jak to ładnie go ktoś nazwał w filmie: Brawo, jesteś tu trzy dni, a już będziesz martwy. No gratulacje, panie Tomas, ale Clary i tak cię pobiła, świat Cieni wywróciła do góry nogami, w ciągu jednego dnia, więc musisz jeszcze nad tym popracować.
Jak na film, w którym liczy się tylko przetrwanie, to są tam zabawne momenty. Ah, już myślałem, że będzie z ciebie dobry biegacz – powiedziane do postaci granej przez Dylana na początku filmu, a ja pierwsze co – no, ma już doświadczenie, jako wilczek.
Poza tym, ja gdybym uciekała przed czymś, co chce mnie zabić, to nie koniecznie wymyślałabym tysiąca słów popędzających: No dalej! Biegniesz! Prędko, nowy! Życie ci nie miłe, idioto? Gazu, świeżaku! – no, jak widać, każdy ma inny sposób na radzenie sobie, w trudnej sytuacji. Najbardziej, chyba spodobał mi się ten świeżak, hah. Jak widać, nawet na takim filmie można się pośmiać, nawet z takich błahostek. To, jak dla mnie, na pewno jest plusem.
– Co to?! Dziewczyna! – nieee, no co wy? To tylko śliczniutki potwór. Po tylu latach, wreszcie zobaczą jakąś dziewczynę i jeszcze wybrzydzają, a co tam, pfff.
Koleją rzeczą, która mnie rozbawiła – chociaż w tym momencie, aktorom do śmiechu nie było – to jak główny bohater tarasował materacami i prześcieradłem drzwi, hah. Jakoś skuteczne to nie było, ale się sprawdziło, później na szczęście zmądrzał xD
Kolejnym plusem, moim zdaniem, było to, że w drugiej części filmu zaczęły się pojawiać inne stwory, nie tylko te z pierwszej części, co znaczy, że efekty jeszcze bardziej się poprawiły.
Pewnie, gdybym przeczytała książkę, to miałabym jakieś zarzuty, bo przeważnie tak jest, ale teraz nie widzę raczej żadnych minusów filmu. No jedyne co, to że obejrzałam właśnie połowę drugiej części – tak, dalej i piszę, i oglądam – a to nigdzie naszej Kat dalej nie widać, hah.
Minuty mijają... Kat dalej nie ma... O! Jest!
Jeśli ktoś nie oglądał jeszcze filmu, to Kat pojawi się jakoś... 40 min, przed końcem filmu. Jak pierwszy raz ją zobaczyłam, to pierwsze co – Na anioła! Kobieto! Odłóż ten pistolet!
Rola Sonyi polegała na tym, że co jakiś czas rzuciła po jednym krótkim zdaniu, potem zniknęła na trochę, pojawiła się znowu. Stała, stała i się przyglądała, a potem znowu stała. Mam nadzieję, że w trzeciej części bardziej się rozwinie :)
Ogólnie, film bardzo przypomniał mi Niezgodną, czy na odwrót. Kolejni ludzie, którzy nie zgadzają się ze swoim losem, kolejny mur, kolejne walki, kolejna wędrówka, po coś niepewnego. Bohaterowie walczą o lepszy los, jednak nie wiadomo, co za tym murem znajdą, czy będzie warto, no i oczywiście, czy wszyscy to przeżyją.
Kolejną rzeczą, która mi przypomina Niezgodną, jest to, że znowu znajduje się dwójka ludzi, która jest inna od wszystkich, ale to już chyba norma.
Szukam Wam teraz fajnego opisu filmu/książki i akurat trafiłam na to:
"Więzień labiryntu" to pierwszy tom trylogii amerykańskiego autora Jamesa Dashnera, która stała się światowym bestsellerem i jest uznawana za jedną z najlepszych książek tego gatunku, obok takich tytułów jak "Igrzyska Śmierci" czy "Niezgodna".
Hah, czyli nie tylko ja zobaczyłam podobieństwo. ''Niezgodna'' zawsze była porównywana do ''Igrzysk Śmierci'', to teraz Więzień będzie porównywany do obydwu. Jak widać, nawet ja odnalazłam podobieństwa, a to coś znaczy. Mimo wszystko, film i tak bardzo mi się podoba i czekam na jakiś malutki wątek miłosny w ostatniej części.
Kolejnym plusem, moim zdaniem, było to, że w drugiej części filmu zaczęły się pojawiać inne stwory, nie tylko te z pierwszej części, co znaczy, że efekty jeszcze bardziej się poprawiły.
Pewnie, gdybym przeczytała książkę, to miałabym jakieś zarzuty, bo przeważnie tak jest, ale teraz nie widzę raczej żadnych minusów filmu. No jedyne co, to że obejrzałam właśnie połowę drugiej części – tak, dalej i piszę, i oglądam – a to nigdzie naszej Kat dalej nie widać, hah.
Minuty mijają... Kat dalej nie ma... O! Jest!
Ładnie jej w blondzie, ale przyzwyczaiłam się do jej rudej wersji :)
Jeśli ktoś nie oglądał jeszcze filmu, to Kat pojawi się jakoś... 40 min, przed końcem filmu. Jak pierwszy raz ją zobaczyłam, to pierwsze co – Na anioła! Kobieto! Odłóż ten pistolet!
Rola Sonyi polegała na tym, że co jakiś czas rzuciła po jednym krótkim zdaniu, potem zniknęła na trochę, pojawiła się znowu. Stała, stała i się przyglądała, a potem znowu stała. Mam nadzieję, że w trzeciej części bardziej się rozwinie :)
Ogólnie, film bardzo przypomniał mi Niezgodną, czy na odwrót. Kolejni ludzie, którzy nie zgadzają się ze swoim losem, kolejny mur, kolejne walki, kolejna wędrówka, po coś niepewnego. Bohaterowie walczą o lepszy los, jednak nie wiadomo, co za tym murem znajdą, czy będzie warto, no i oczywiście, czy wszyscy to przeżyją.
Kolejną rzeczą, która mi przypomina Niezgodną, jest to, że znowu znajduje się dwójka ludzi, która jest inna od wszystkich, ale to już chyba norma.
Szukam Wam teraz fajnego opisu filmu/książki i akurat trafiłam na to:
"Więzień labiryntu" to pierwszy tom trylogii amerykańskiego autora Jamesa Dashnera, która stała się światowym bestsellerem i jest uznawana za jedną z najlepszych książek tego gatunku, obok takich tytułów jak "Igrzyska Śmierci" czy "Niezgodna".
Hah, czyli nie tylko ja zobaczyłam podobieństwo. ''Niezgodna'' zawsze była porównywana do ''Igrzysk Śmierci'', to teraz Więzień będzie porównywany do obydwu. Jak widać, nawet ja odnalazłam podobieństwa, a to coś znaczy. Mimo wszystko, film i tak bardzo mi się podoba i czekam na jakiś malutki wątek miłosny w ostatniej części.
***
Tak więc, tym oto pięknie podkreślonym zdaniem zakończę moją bardzo... profesjonalną recenzję, a Wy w komentarzach napiszcie, co myślicie :)
Zachęciłaś mnie tym postem na ponowny maraton z Więźniem labiryntu. Muszę sobie wszystko przypomnieć przed Lekiem na śmierć :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ;)
UsuńCzekam z nie cierpliwoscia na trzecia czesc .Dzienki za podanie daty premiery.Ksiazek raczej nie bede czytac z braku czasu.
OdpowiedzUsuńOd dodania posta, co tylko włączę telewizor, to leci reklama o Więźniu Labiryntu xD
UsuńW końcu po tak długim czasie premiera zbliża się wielkimi krokami :)
UsuńHa i co? I teraz to ty mi się wbiłaśw serię xddd. Jesteśmy kwita.
OdpowiedzUsuńNie żeby coś, ale taki sam post leżał od listopada w wersjach roboczych, ale o Akademii Wampirów, bo ktoś kiedyś poprosił, żebym pooceniała występy aktorów
UsuńMam tylko bezplatna naziemna tam nic o tym nie mowia .Ciesze sie ze obejrze 3.
OdpowiedzUsuń