Tłumaczenie w rozwinięciu!
Magnus:
Teraz, kiedy chcemy sprowadzić Jace'a z powrotem
musimy dotrzeć do niego używając najsilniejszego możliwego połączenia.
Alec:
Czyli mnie.
Wchodzę w to.
Za wszelką cenę.
Magnus:
Nie sądzę, że rozumiesz.
To nie jest tak jak ostatnio, kiedy próbowaliśmy użyć twojej
więzi Parabatai, żeby pomóc Jace'owi.
Jeśli tam pójdziesz, Lilith może dorwać się również do twojej duszy.
Alec:
Muszę to zrobić.
Magnus:
Oczywiście.
Ale, jeśli ci pomogę, a potem cię stracę...
Alec:
Wiem.
Po prostu, jeśli nie przywrócę Jace'a...
bez niego jestem niczym.
Te słowa Aleca trochę rania, jak może mówić, że bez Jaca jest nikim. Wiem, że są parabatai i w ogóle. Ale jakoś nie zauważyłam, żeby to działało tak samo w drugą stronę. I szkoda mi bardzo Magnusa , jak on musi się czuć... jakby nic nie znaczył dla Aleca . Jakos nie podoba mi się ta wypowiedź i żal mi Magnusa
OdpowiedzUsuńNie, to nie tak! Widzę, że tego nie ogarniasz i spróbuję Ci to wytłumaczyć.
UsuńStracić Parabatai, to jak stracić kończynę. Bardziej niż stracić matkę, czy ojca. To bardzo, bardzo silna więź. Zły Jace jest cyniczny i bezwzględny. Nie wiadomo, czy wyciąga prawdę, czy tylko nią manipuluje, jak faerie. Jace jest częścią Aleca, tak samo jak Alec jest częścią Jace'a. Czują swój wzajemny ból. Kiedy Alec zaczął krwawić z nosa, Jace też nie czuł się za dobrze i biegł, żeby go uratować. A kiedy niebiański ogień prawie zabił Jace'a (Ci, którzy czytali ostatnią część wiedzą, co mam na myśli), Alec z bólu upadł na kolana. To działa w obie strony. Ostatnio mam wrażenie, że ta ich więź trochę szwankuje, może nawet Lylith ją uśpiła, tak jak w książce zrobił to Sebastian (nie potrafię tego określić słowami). Wiem, że mieszam sprawę książki i serialu, ale to akurat powinno się pokrywać. Will przez prawie cały czas powtarzał, że Jem jest lepszą częścią jego. I Alec z Jacem na pewno czują to samo.
W książkach jak i w serialu też się nawzajem ratowali. Jace przecież też uratował Aleca na początku drugiego sezonu. Wtedy gdy składali przysięgę parabatai a Alec prawie umarł. W książce również gdy Jace został zniknął z Sebastianem szukał go ze wszystkimi. Przecież wezwali nawet anioła żeby zdobyć miecz, który przetnie jego więź z Sebkiem. Dlatego uważam, że więź parabatai która łączy Jace'a i Aleca jest cudowna i na pewno nie jednostronna :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMnie też nie podoba się postawa Aleca, w tej serii Jace zachowuje się inaczej ale w 1 czasem tak się zachował że bym go walnęła.Nawet Simon dogryzł Jacowi że traktuje Aleka jak psa.Moim zdaniem Jace uważał że jest lepszy, przez co Alec ma kompleksy.
OdpowiedzUsuńRozumiem że Alec się boi,nie ma nic gorszego niż stracić ukochana osobę,jednak nie powinien mówić pewnych rzeczy Magnusowi.Mam nadzieję że rozwiną trochę Aleca i zacznie doceniać fakt że mnóstwo osób go kocha i ma dla kogo żyć.
Masz rację. Więź, więzią jednak to co Alec mówi, że bez Jace'a byłby nikim to trochę smutne. Ma Magnusa, którego przecież kocha i dla którego warto żyć, jest świetnym nocnym łowcom, który w przeciwieństwie do początkowych tomów serii zabija demony a nie tylko osłania rodzeństwo. Wiem, że w książkach ta więź jest bardzo dobrze wytłumaczona, że gdy umiera jedna osoba druga też część siebie traci, jednak u Jace'a trochę tego nie widać. Alec go kocha jednak widać, że przez ich relację całkowicie stracił pewność siebie i poczucie wartości.
UsuńTo trochę nie tak. Alec i Jace są parabatai. To bardzo silna więź, dzięki niej są np. lepsi w walce, gdy łączą swoje siły. Poza tym, Jace to jego brat (przybrany, ale jednak), ciężko byłoby mu go stracić. No i gdyby Jace umarł, część Aleca wraz z nim także. Nie byłby już do końca taki, jak wcześniej.
UsuńMoże trochę źle to ujął, ale na pewno nie chodziło mu o to, że Jace jest dla niego ważniejszy niż Magnus. To na pewno nie. Gdyby była taka potrzeba, dla Magnusa przecież zrobiłby wszystko. Gdy Magnus go zostawił (chwilowo, ale jednak), od razu stwierdził, że żyć bez niego nie może